bo sobie na to zwyczajnie zapracowali. W momencie gdy ustawa o RM weszła w życie i ratownicy otrzymali uprawnienia u wielu z nich włączył się syndrom mocy Bożej i stwierdzili, że wiedzą wszystko lepiej od lekarzy i pielęgniarek.wikus 66 pisze:Nie rozumiem dlaczego piszesz ze inni ze srodowiska medycznego maja zle zdanie o ratownikach.dlaczego
Widziałem przypadki ratowników (i to nie pojedyncze), którzy porównywali swoją wiedzę o ratownictwie z wiedzą np. okulisty, który w karetce ostatni raz jeździł na stażu podyplomowym czyli jakieś 20 lat temu. Dmuchali swoje ego do rozmiarów nieoperacyjnych. Wszystko wydawało im się łatwe i proste, lekarze i pielęgniarki zostali uznani za meble zbędne w karetce. Myśmy za bardzo nad tym nie płakali bo karetka to raczej marny sposób zarobku. No a potem zaczęły się wyjazdy i to co wcześniej wydawało się proste przestało takie być: bóle brzucha, które okazały się zawałem a nie przejedzeniem i inne kwiatki. Ratownicy podkulili ogony bo nagle okazało się, że wcale nie są tacy wszechmocni i samowystarczalni a lekarz i pielęgniarka w karetce jednak się przydają. W związku z tym, że przechwałki miały się zwykle nijak do rzeczywistości ratownicy stali się obiektem kpin i żartów reszty personelu. Niektórzy lekarze do dzisiaj pamiętają jak niektórzy lansowali się i wozili i albo olewają ratowników totalnie albo przy każdej sposobności wgniatają ich w asfalt.
Takie postępowanie raczej nie buduje w lekarzach zaufania do ratowników. W razie gdy ratownik chce podać lek spoza wykazu (np. zaintubować po podaniu środka zwiotczającego) musi poprosić lekarza o zgodę przez radio. Są ratownicy (turbole totalne), którym w życiu nie wydałbym takiej zgody bo to dla mnie i dla nich gwarantowana wizyta w pierdlu.
Tak to ogólnie mówiąc wygląda
Sposób kształcenia ratowników (zaoczne szkółki niedzielne na zasadzie płacisz=masz) też nie buduje zaufania do zawodu.