Ja dostałam się za drugim razem i doskonale rozumiem osoby, które rezygnują. Możliwe, że dla wielu z nich było to marzenie życia, mieli wielkie ideały, ale często w zderzeniu z rzeczywistością człowiek przegrywa. Nikt nie może przewidzieć, jak potoczy się jego uczelniana kariera. Miałam w grupie kolegę, który radził sobie bardzo dobrze, nie miał żadnych tyłów, ale najzwyczajniej w świecie stwierdził, że to jednak nie jest dla niego nie mógł tego stwierdzić bez rozpoczęcia studiów. Gdyby z kolei nie spróbował, pewnie całe życie plułby sobie w brodę, że może powinien był. A gdyby został, całe życie robiłby coś, co mu nie odpowiada. Ale halidor byłby szczęśliwy, że miejsce się nie zmarnowałohalidor pisze:to wszystko ładnie brzmi ale punk widzenia zależy od punktu siedzenia. Dostałaś się za pierwszym razem więc nie rozumiesz takich jak ja , których irytuje lekkomyślność niektórych kandydatów a właściwie ich ego.
Ponadto choroby i te inne przypadki losowe oczywiście mogą zdarzyć się każdemu, tu się z tobą zgadzam ale nie mogę zrozumieć ilości studentów , którzy nie dotrwali nawet do końca kalendarzowego roku, chyba wszyscy się nie rozchorowali nagle? To by raczej było dziwne
Rozumiem Twoje rozżalenie, ale spójrz na to z innej strony.