Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
-
- Posty: 122
- Rejestracja: 22 wrz 2012, o 11:42
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Wam też tak krwawią serduszka gdy ci wszyscy debile nie bedacy lekarzami albo przyszłymi lekarzami oczerniają ta zacna profesje twierdzac ze można studiować medycynę niestacjonarnie bez matury z biologii i chemii byle placic bo przecież pracownicy uczelni to lekarze a lekarze kochają pieniazki
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Nie mogłem pozostać głuchy na ten temat! Nie mogłem! Muszę to z siebie wydusić.
Była środa, ostatni dzień pracy przed długim weekendem. Jako że spodziewałem się gości wieczorem to musiałem zrobić zakupy po pracy. Prosto z pracy pojechałem na rowerem do Reala. No bo mam blisko z pracy do Reala a z Reala do domu, to pojadę do reala, nie? Ok, jadę i widzę, że się mroczy i pewno niedługo lunie. Wlazłem do Reala, szybko się uwinąłem i stanąłem w kolejce, za mną stanął jakiś pan z czterema puszkami piwa. Po chwili zapytał, czy mu zajmę kolejkę bo zapomniał o czymś. Po chwili wrócił z flachą. Przypomniało mi się, że ja nie wziąem ajerkoniaku a głównie po to szedłem do Reala! No to teraz ja poprosiłem tego pana żeby mi zajął kolejkę. Wróciłem, pan stwierdził że to damski alkohol a ja do niego, że do lodów jest odpowiedni albo do kawy. Tak myślę, ten chłop ma tylko te 4 piwa (na pierwszą chwilę nie zauważyłem co przyniósł jak się wrócił, ale się okazało, że flachę) no ale mogę go przed siebie puścić. To chłop szczęśliwie położył na taśmie 4 puszki i flachę. Taśma ruszyła i flacha spadła na podłogę, na kafelki. Ale się nie rozbiła. Myślę sobie: ma koleś farta, no nie? Pan zaczął mówić, że jest kafelkarzem i ma w domu terakotę za 70 PLN/m2 i że widocznie pod jedną płytką było za mało kleju i spadła mu w domu flacha i wybiła dziurę w płytce, ale też się nie rozbiła. tylko takie kółeczko się zapadło do środka i że nikt mu nie wierzy że to butelka wódki zrobiła. No tak, szewc bez butów chodzi to koleś u siebie też kleił kafelki byle jak. I poszedł, ja po chwili zapłaciłem i wyszedłem z Reala, wsiadam na rower a tu grzmi już głośno. Choć miałem do siebie jaki 1 km to nie zdążyłem ani połowy drogi przejechać jak lunęło. dojechałem do pobliskiego wiaduktu żeby się pod nim schować a po 3-4 min przestało lać, ale co z tego jak byłem mokry. Ale przynajmniej mi rower umyło.
I wiecie co? Gdybym go przed siebie nie puścił, to pewno mój ajerkoniak by spadł z taśmy i pewno by się rozbił, bowiem nie miałem jeszcze okazji się przekonać jak zachowują się butelki kupionego przeze mnie alkoholu po upadku na kafelki z wysokości metra. A ten pan miał już w tym wprawę, więc to ja miałem większego farta.
Była środa, ostatni dzień pracy przed długim weekendem. Jako że spodziewałem się gości wieczorem to musiałem zrobić zakupy po pracy. Prosto z pracy pojechałem na rowerem do Reala. No bo mam blisko z pracy do Reala a z Reala do domu, to pojadę do reala, nie? Ok, jadę i widzę, że się mroczy i pewno niedługo lunie. Wlazłem do Reala, szybko się uwinąłem i stanąłem w kolejce, za mną stanął jakiś pan z czterema puszkami piwa. Po chwili zapytał, czy mu zajmę kolejkę bo zapomniał o czymś. Po chwili wrócił z flachą. Przypomniało mi się, że ja nie wziąem ajerkoniaku a głównie po to szedłem do Reala! No to teraz ja poprosiłem tego pana żeby mi zajął kolejkę. Wróciłem, pan stwierdził że to damski alkohol a ja do niego, że do lodów jest odpowiedni albo do kawy. Tak myślę, ten chłop ma tylko te 4 piwa (na pierwszą chwilę nie zauważyłem co przyniósł jak się wrócił, ale się okazało, że flachę) no ale mogę go przed siebie puścić. To chłop szczęśliwie położył na taśmie 4 puszki i flachę. Taśma ruszyła i flacha spadła na podłogę, na kafelki. Ale się nie rozbiła. Myślę sobie: ma koleś farta, no nie? Pan zaczął mówić, że jest kafelkarzem i ma w domu terakotę za 70 PLN/m2 i że widocznie pod jedną płytką było za mało kleju i spadła mu w domu flacha i wybiła dziurę w płytce, ale też się nie rozbiła. tylko takie kółeczko się zapadło do środka i że nikt mu nie wierzy że to butelka wódki zrobiła. No tak, szewc bez butów chodzi to koleś u siebie też kleił kafelki byle jak. I poszedł, ja po chwili zapłaciłem i wyszedłem z Reala, wsiadam na rower a tu grzmi już głośno. Choć miałem do siebie jaki 1 km to nie zdążyłem ani połowy drogi przejechać jak lunęło. dojechałem do pobliskiego wiaduktu żeby się pod nim schować a po 3-4 min przestało lać, ale co z tego jak byłem mokry. Ale przynajmniej mi rower umyło.
I wiecie co? Gdybym go przed siebie nie puścił, to pewno mój ajerkoniak by spadł z taśmy i pewno by się rozbił, bowiem nie miałem jeszcze okazji się przekonać jak zachowują się butelki kupionego przeze mnie alkoholu po upadku na kafelki z wysokości metra. A ten pan miał już w tym wprawę, więc to ja miałem większego farta.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
psiakość, nie przestawajcie, lecę po popcorn!
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Kocham takie życiowe historieDMchemik pisze:Nie mogłem pozostać głuchy na ten temat! Nie mogłem! Muszę to z siebie wydusić.
(.)
A ten pan miał już w tym wprawę, więc to ja miałem większego farta.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Widzicie jak ten temat ewoluuje , czuje się jakby na moich oczach z Pikachu zrobiło się Raichu
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
W życiu bym sobie nie przypomniała tego, że Pikachu ewoluował, a już na pewno nie tej nazwy Raichu Zmieniasz moje życie !ebedziebe pisze:Widzicie jak ten temat ewoluuje , czuje się jakby na moich oczach z Pikachu zrobiło się Raichu
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
heh to dobre, zawartość wątku dobraebedziebe pisze:Widzicie jak ten temat ewoluuje , czuje się jakby na moich oczach z Pikachu zrobiło się Raichu
Ale jak czytam temat to tak mnie wku***a że muszę się iść odlać .
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Trzeba czekać aż chemik wklei swoją nową historię, jest dużo więcej akcji niż w poprzedniej. Mówię wam, to prawdziwy mistrz budowania napięcia, King może sie od niego uczyć
A temat nie jest wkurzający, skoro teraz ewoluował do tak fajnego offtopu
A temat nie jest wkurzający, skoro teraz ewoluował do tak fajnego offtopu
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Oj tak, emocje podczas czytania tej nowej opowieści nieprzeciętne
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Nowa opowieść sprawiła, że nie będę się teraz uczyć do egzaminu z anatomii, bo będę zastanawiała się, jakim sposobem butelka alkoholu wyrządziła takie spustoszenie!
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Co więcej jest oparta na faktach!Sofia pisze: Mówię wam, to prawdziwy mistrz budowania napięcia, King może sie od niego uczyć
Mam nadzieję, że ją tu zamieści, taka historia nie mozę się zmarnować ]
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
wybaczcie, że nie jarzę do końca tego zdania, ale za moich czasów to się oglądało wojownicze Żółwie Ninja (co rano czekaliśmy na to przed szkołą), Batmana, Supermana, Spidermana na dwójce a z czasem Motomyszy z Marsa na Polsacie. Znaczy tych ostatnich w sumie nie oglądałem. Wołałem Drużynę Aebedziebe pisze:Widzicie jak ten temat ewoluuje , czuje się jakby na moich oczach z Pikachu zrobiło się Raichu
Skoro się upieracie przy następnej historii to ją opiszę. Zdarzyło się to w wakacje 1993 lub 1994 ale raczej 1993 dlatego że kojarzę to jeszcze z innym wydarzeniem które miało miejsce po tym a było w te same wakacje. Byłem u babci z bratem i kuzynką. Babcia mieszkała w starej góralskiej chałupie na stoku i ta fotka jest robiona z jej kuchni w roku 1992: Ale do rzeczy. Telefonów tam nie było, jedynie jeden sąsiad mieszkający jakieś 300 metrów od babci miał telefon, a domów było kilka w dużej odległości od siebie. Był wieczór i wszyscy byliśmy już w łóżkach, ja z bratem i kuzynką w izbie za kuchnią, babcia z prababcią i jeszcze jednym kuzynem, który tę historię twardo przespał spali w tzw. wielkiej izbie w drugiej części domu, za sienią. Leżymy, coś tam rozmawiamy przed snem, nagle psy zaczęły szczekać i ktoś zaczął pukać w okno kuchni i mówić: Pani Ewo! Pani Ewo! Potem się pojawił w naszym oknie i znowu pukanie w szybę i Pani Ewo!". Jak zniknął sprzed okna to pobiegłem obudzić babcię, że ktoś puka w okna. Prababcia też się obudziła i jak to usłyszała, to zaczęła rzykać (modlić się). Wróciłem do łóżka a tu zaraz znowu typ się oknie pojawił i znowu puka i wzywa babcię. Na zmianę w jednym i drugim oknie. Po chwili zniknął sprzed naszego okna i było przez kilka minut słychać trzaski suchego drewna. Zaczęliśmy się bać, że albo okno próbuje wyważyć albo drzwi! Trwało to kilka minut i nagle ucichło. no to leżymy i próbujemy spać bo nic się nie dzieje a tu nagle przez szybkę w drzwiach pokoju widzę jakieś błyski w kuchni. Myślałem, że babcia wstała po coś i że próbuje zapalić światło (tam była neonówka, ona nie zawsze zaskakiwała i kilka razy błyskała). Nagle drzwi do pokoju się otwarły i wszedł jakiś typ z zapalniczką w rękach która mu ciągle gasła więc ją rozpalał ciągle. No to już wiadomo skąd te błyski. Udajemy, że śpimy jak zabici, typ głośno oddychał, podszedł do mojego łóżka, odgarnął mi kołdrę w nogach i się zaczął kłaść. Udaje że się obudziłem i pytam: Babciu to ty? Ja, je tu babcia, je". Kuzynka też się niby obudziła i mówi: O cześć Damian", jedynie brat, który miał wtedy 6-7 lat udawał że śpi. Babciu, a mogę się iść wysikać? Na możesz". To wybiegłem z tego pokoju i do babci, że jakiś typ wlazł do domu, ale nie wiem jak (drzwi i okna całe i zamknięte od środka). Babcia wzięła latarkę (zawsze ją miała przy łóżku), wychodzi do sieni i świecąc do kuchni woła: To tak się kómusik włazi poćmi do chałpy? A ja wracając do pokoju widziałem, że typ jest w tej kuchni, ale próbuje się schować przed światłem latarki wiec nie było widać kto to.
Zamknąłem drzwi do pokoju, babcia wróciła do swojego i po chwili cisza w domu. Sprawdzamy, że wyszedł drzwiami, które zostały otwarte. Prababcia też mogła się przestać modlić cała zdenerwowana, miała ponad 90 lat wtedy. Tylko kurczę jak on wszedł? Rano jak wstałem, zauważyłem wyłamane 2 szczeble w drabinie przygotowanej dla kominiarza. No to było wszystko jasne! Koleś wlazł po drabinie, potem po dachu i przez otwarte okno na górze. No a trzaski drewna to pewno zeschnięte szyndzioły na dachu strzelały jak szedł.
Prawdopodobnie był to pijany mąż jednej z dalszych sąsiadek, którego żona nie wpuszczała do domu jak był mocno pijany.
-
- Podobne tematy
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Ostatni post
-
-
Tytuł finalisty OWOŻIŻ 2018 - pytanie o ważność w rekrutacji na kierunek lekarski 2019/2020
autor: wojo412 » 21 lut 2019, o 11:07 » w Medycyna na studiach - 1 Odpowiedzi
- 5936 Odsłony
-
Ostatni post autor: Lubomir
12 kwie 2019, o 19:30
-
-
-
Kupię książki na I rok lekarski, wydział lekarski
autor: adriano435 » 29 lip 2015, o 11:42 » w Medycyna na studiach - 3 Odpowiedzi
- 26028 Odsłony
-
Ostatni post autor: degra
13 wrz 2015, o 17:38
-
-
- 1 Odpowiedzi
- 2588 Odsłony
-
Ostatni post autor: Ziomek123
15 maja 2015, o 14:15
-
- 2 Odpowiedzi
- 1519 Odsłony
-
Ostatni post autor: xyl
21 lip 2014, o 11:50
-
- 0 Odpowiedzi
- 2362 Odsłony
-
Ostatni post autor: szkrzyneczka
13 lip 2016, o 14:25
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości