Analogia bardzo na siłę, w czasach Darwina może usprawiedliwiona.
Niemniej nie przemawia do mnie. Pobór wody i minerałów to za mało, aby mówić o głowie, a już na pewno nie o mózgu.
Percepcja to również za mało - mózg nie odbiera bodźców, a je analizuje. Odbiera np. siatkówka albo inne receptor.
Nie korzeń odbiera bodźce, a wierzchołek korzenia - w kwestii grawitropizmu kluczowa jest czapeczka. Ale grawitropizm związany jest również z wierzchołkiem pędu, tam też statolity skrobiowe działają.
Podobnie fototropizm.
Rośliny rzeczywiście są zdolne do percepcji środowiska, a nawet do reakcji na skaleczenie, którą w dodatku mogą przekazać innym osobnikom. Ale nie tworzą struktury analogicznej do mózgu.
Istnieje pewien odpowiednik, ale określiłabym to raczej adaptacją do bodźca, działa na poziomie raczej komórkowym, niż tkankowym - i to na takim poziomie komplikacji jak układ nerwowy ssaka.
Dla przykładu wiele reakcji obronnych pojawia się i utrzymuje przez długi czas po ustaniu bodźca.