Biochemister pisze:
1) trzeba umieć odczytywać ironie
2) studia psychologiczne z nikogo psychologa (w klasycznej postaci psychologa klinicznego) nie zrobiły, bo są tylko wstępem - do zawodu bardzo odpowiedzialnego i trudnego )
to już nie wiem gdzie ta ironia, oślepłam D jednak chyba dużo psychologów zostaje tylko mgr i nic więcej A co do pracy już takiego prawdziwego psychologa to ja mu współczuję, wolę grzebać w dupach niż wysłuchiwać zdepresjonowanych i innych.
A i do Gekona znam taką jedną ochlejkę z psychologii, która radzi sobie b. dobrze ) koleżanka z roku która z nią mieszkała i próbowała dorównać w ochlejstwie wciąż jest na 1 roku
Biochemister pisze:
Bo Ty wolisz na czacie siedzieć zamiast pić ]
no tak. p
Biochemister pisze:
A serio, to na każdym kierunku znajdę Ci kilkanaście takich osób. Tu nie chodzi o to co kto mówi ile się uczył". Z ludźmi się przebywa czasem non stop i nie musisz pytać ] Tak apropo, to michałowi vet z jego roku mogę kilka nazwisk wymienić (a zwłaszcza z roczników końcowych) kto zupełnie nic nie kuma a studiuje, ćpa, płaci kaske za warunki i zdaje egzaminy z różnych biochemii po sto razy będąc na roku wyżej i w końcu puszczają p sorry, nie róbmy hardcoreu ze studiów na siłę, bo dobrze wiemy jak jest. Wszystko można skończyć i być pacanem totalnym w dzisiejszych czasach masowego kształcenia.
Z tym się zgadzam, mimo że i ja robię z siebie męczennika to obiektywnie po 2 latach, parę razy był hardkor i przemęczanie się, a większość zarwanych nocy przez własną głupotę. ale nie jest aż tak lekko by być schlanym co drugi dzień. Przynajmniej ja takich osób nie znam, za to znam uczące się 48h/dobę (przynajmniej spędzające tyle czasu w ryjcu nad książkami).