Jak czytam ten post to naprawdę mam wrażenie, że to jest tak, jakby WUM i Ty żylibyście w innym wymiarze. Innej rzeczywistości. No i że lekarski w np. Białymstoku a WUMie to . dwa inne kierunki (jakbyś porównała stosunki międzynarodowe z automatyką i robotyką O_o)
Pierwsze primo: nie przylepiałbym Ci takiej łatki całkowicie bezpodstawnie. Często piszę razem z Tobą albo czytam Twoje posty i jestem w stanie wydedukować jakie masz przekonania i co sądzisz o pewnych sprawach. Zarzekanie się tutaj nic nie zmienia. Gdyby to była tylko moja opinia, ok - jestem człowiekiem, jak każdy mam swoją subiektywną opinię i mogę ją wyrażać. Tymczasem jak widać w tym temacie i w kilku innych - nie jestem odosobniony w moim osądzie. Do tego przykro mi to zauważyć ale czasem mam wrażenie, że Twoje zdanie jest jak chorągiewka - łopocze w te stronę w którą akurat wiatr wieje.
Drugie primo: nie spotkałem się z żadnym negatywnym komentarzem z Twojej strony w kierunku WÓMu nie jestem nieomylny ale nie rzuciło mi się to w oczy. Albo nie wyrażasz tego na forum albo mi to umknęło.
Trzecie primo:
proximeaccessit pisze:
Ewentualna indolencja i ignorancja studentów IV roku, wśród których :radzisz mi przeprowadzić sondę, nie może być podstawą do oceniania przydatności żadnego przedmiotu.
proximeaccessit pisze:
A co do tego, czy uczelnia, którą kończysz nie ma wpływu na to, jakim lekarzem będziesz - nie byłabym taka pewna, czy to zupełnie bez znaczenia. Słyszałam o poziomie szczecińskiego szpitala dziecięcego i studenci uczelni, na której studiuję, byli wprost oburzeni tym, jakie braki w wiedzy prezentują szczecińscy lekarze stażyści. Nie wiem, czy to przypadek czy też nie, ale daje do myślenia.
A czy sądzisz, że indolencja i ignorancja stażystów Szczecińskich może być podstawą do oceniania Szczecina jako uczelni? Do tego jeszcze zdanie jak to doprecyzował Gercio: usłyszane od znajomych moich znajomych.". Proszę Cię, tryskasz hipokryzją na lewo i prawogt.
Czwarte primo:
proximeaccessit pisze:
Może Ty przeprowadź ankietę wśród lekarzy hematologów, czy dla nich znajomość CD ma znaczenie, a patomorfologów zapytaj, czy przydało im się to, że na I i II roku uczyli się histologii.
Jeżeli sądzisz, że gdyby hematolog na 1 roku się nie uczył histologii to byłby złym hematologiem, to gratuluję kontaktu z rzeczywistością . I tak to czego uczył się na histo powiedzmy o krwinkach jest, powiedzmy sobie szczerze 1/100 jego przyszłej wiedzy jako specjalisty. Dodatkowo ta wiedza podstawowa z histologii jest dublowana na dziesiątkach przedmiotów - fizjologii, immunologii, kardiologii bla bla bla bla bla bla bla i pierdyliardzie innych.
Gdyby zdecydował się być hematologiem na 5 roku to w tydzień może śmiało opanować tą arcytrudną i arcyważną wiedzę z 1 roku histologii. Śmiech na sali.
Zrozum, proxime, że temu ma to wszystko służyć, żeby wskazać lekarzowi pewne podstawowe aspekty. Absolutnie podstawowe - zwłaszcza na przedmiotach przedklinicznych. Bo one naprawdę mają znikome znaczenie w przyszłej karierze. Chodzi o to, by nie pchać mu na siłę do łba taczek wiedzy, tylko dać mu możliwość WYBORU tego co go interesuje.
proximeaccessit pisze:
()dziś uważam, że mogłam robić więcej i w wolnej chwili z przyjemnością sięgam do Bochenka, na ktorego jeszcze rok temu nie byłam w stanie spojrzeć.
Ja tam w wolnej chwili i z przyjemnością idę na piwo ale skoro tak wolisz Adama.
proximeaccessit pisze:
Nie spotkałam jeszcze lekarza, który powiedział mi, że nic z I i II roku mu się nie przydało. Niektórzy mówią, że nawet taka głupia biofizyka wiele wnosi.
No to żyjemy chyba w dwóch różnych światach i leczymy się w dwóch różnych służbach zdrowia bo ja jeszcze nie spotkałem takiego, który by mówił, że coś mu się przydało.
True story: chirurg, operacja. Student się pyta: p. doktorze, a co do za tętnica tutaj biegnie?
Chirurg: a po cholere mi to wiedzieć? :O Czerwone do czerwonego, niebieskie do niebieskiego, białe do białego i zamykamy gościa.
Czasem mam wrażenie, że właśnie studenci leku, którzy uczyli się bardzo ambitnie do matury mają troszkę wypaczone pojęcie o tych studiach - myślą, że przyjdą tu i będą chłonąć każdy skrawek wiedzy, by potem z każdego tego skrawka niczem House, korzystać. Dlatego przez pierwsze dwa lata gdy często jest największe skupienie bzdurnych i skrajnie nieprzydatnych przedmiotów uczą ich ponad miarę. A żeby nie zwariować, że uczy się pierdół - dorabiają sobie teorie - jakie to wszystko jest niezmiernie ważne, jak to wszystko będzie absolutnie niezbędne w przyszłym zawodzie. Tylko po to by usprawiedliwić przed samym sobą, że traci się czas na naukę PIERDÓŁ i naiwnie się twierdzi, że po 3 latach będzie się je pamiętać, a po 10 latach będzie się z nich na pewno korzystać. (sic!)
proximeaccessit pisze: Nie chciałabym, żeby leczył mnie lekarz, który przez pierwsze dwa lata studiów leciał na farcie i nawet nie zajrzał do książek.
A ja czasem mam wrażenie, że tacy są najlepsi i najnormalniejsi
proximeaccessit pisze: Nie jest istotne, czy pamięta się wszystko, lecz jak szeroki ma się ogląd. Gdybym nie uczyła się cytofizjologii, nie rozumiałabym połowy pojęć, o których piszą choćby w artykułach w naszej polskiej Hematologii". Nie można być dobrym lekarzem bez dobrej znajomości podstaw. I nie myl dobrej znajomości podstaw z pamiętaniem każdej pierdoły.
Sugerujesz, że studenci UMB, ŚUMu czy Wrocławia nie rozumieją ponieważ nie mieliśmy cytofizjologii w tak elitarnym ujęciu jak Ty?
Cały czas obracasz kota ogonem: kłótnia nie toczy się tu o kwestie pojęć tylko o wkuwanie markerów CD lub interleukin na 1 roku gdy student nie ma o tym bladego pojęcia, nie rozumie po co to, dlaczego to i na pewno to za dwa dni zapomni.
PS: czy mógłbym prosić o odpowiedź w nieco bardziej czytelnej formie? Przebrnięcie całego posta było troszkę wykańczające. Polub enter", nie gryzie