Cześć Wam!

Zobaczyłam ten wątek i pomyślałam, że to chyba coś dla mnie.
Mam "dopiero" 23 lata, a za sobą długą historię z myślami o medycynie w tle...
Zaczęło się przy wyborze liceum. Chciałam iść na biol-chem, ale wszyscy mi to odradzali i ostatecznie skończyłam na mat-fizie. Gdy przyszło po 1. klasie do wyboru rozszerzeń, zdecydowałam się na chemię i dodatkowo chciałam wziąć biologię. Uzbieraliśmy grupę, poszliśmy do pani od biologii, a ona powiedziała, że jak chcieliśmy rozszerzenie z bio, to trzeba było iść na biol-chem, a jeśli pójdziemy do dyrektora z petycją o lekcje z nią, to nas uwali, bo nie chce już więcej godzin... Poddałam się, zostałam na mat-fiz-chemie + rozszerzony angielski. Ostatecznie miałam rozszerzenie z fizyki (poszła mi średnio przez stan zdrowia w dzień matury), chemii (zawaliłam, bo się nie uczyłam) oraz polskiego i angielskiego. Do matmy zniechęcił mnie skuteczne nauczyciel.
Kończąc liceum, nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić, za dużo pomysłów, a tak mało czasu na decyzję... Najpierw poszłam na jeden kierunek studiów, ale rzuciłam jeszcze na 1. semestrze, potem przesiedziałam pół roku w szkole policealnej+praca, na kolejnym kierunku studiów wytrwałam 1,5 roku, ale ostatecznie też rzuciłam, bo to ciągle nie było to. Przez pół roku pracowałam, a od lutego przygotowywałam się sama do matury z matmy R (napisałam na 72%). Obecnie jestem na 2. semestrze matematyki i chociaż jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkiego, na czym byłam do tej pory, to jednak gdzieś w tle ciągle męczy mnie marzenie o kierunku medycznym...
W tym roku piszę jeszcze raz rozszerzenie z matmy (chcę zobaczyć, co z tego wyjdzie po roku studiów kierunkowych

), w przyszłym roku nieśmiało planuję chemię...
Chciałabym skończyć obecne studia, ale też chcę gonić za marzeniami

Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że inni ludzie za mnie życia nie przeżyją, ale też nauczenie się samodyscypliny i nauki na własną rękę. Teraz, kiedy już to potrafię, wiele rzeczy wydaje się mniej niemożliwych do zrealizowania

Czy jeśli pójdę na medycynę po matematyce (mając już 25 lat), to będzie za późno? Nie wiem

Czas pokaże... Ale męczy mnie to już tyle lat, że coś w tym musi być. Wolę spróbować i się sparzyć niż do końca życia żałować, że nie spróbowałam! Szczególnie, że mam stosunkowo stabilną sytuację życiową i ogromne wsparcie w najbliższych.