Pisklęta jerzyka
: 27 cze 2013, o 08:37
Witam forumowiczów.
W zeszłym tygodniu znalazłem pod murami moich rodziców (zamieszkujących starą kamienicę) KILKADZIESIĄT rozrzuconych piskląt jerzyków. Co może być przyczyną tej hekatomby? Ojciec podejrzewa, że pisklaki zostały powyrzucane z gniazd przez sroki, których również sporo bytuje w okolicy. Czy powinienem zgłosić gdzieś tę kwestię? (rodzice mieszkają w Katowicach)
Spośród pisklaków ogromna większość była martwa, jednak znalazłem 4 żywe, acz oszołomione. Przygarnąłem je i mam teraz w domu cztery wrzeszczące, wiecznie głodne dzioby, które najwyraźniej traktują moją rękę jak swoich rodziców, bo drą sie wniebogłosy na sam jej widok.
Karmię je mieszanką serowo - jajeczną, na którą przepis znalazłem przy pomocy google. Staram się podawać im pokarm co 2-3 godziny, początkowo musiałem niemal przemocą wpychać im do gardeł kulki, teraz pobierają go same z palca. Ile wody mam im dawać (obecnie wkraplem kilka kropel pipetą, pozwalając, aby same sobie spijaly)
Niestety nie dysponuję wystarczająco precyzyjną wagą, żeby kontrolować przyrost masy, waga kuchenna twierdzi, że ważą około 40 gram. Mogę też stwierdzić, że w ciągu tygodnia lotki na piórach urosły im około 1,5 cm, długość skrzydła zwiększyła się o około 2 centymetry. Charakterystyczne jest też to, że w zeszłym tygodniu pióra miały postać takich śmiesznych rurek (nie mam pojęcia jak to inaczej określić), przez cały tydzień wykruszała się ta osłonka i obecnie są już całkowicie niemal uwolnione. Zmieniło się też upierzenie wokół dzióbków - z ciemnobrązowego na szaro-białe.
Tu dochodzę to mojego pytania - kiedy mam je wypuścić na wolność, czy mam jakoś je do tego przygotować? Obecnie po karmieniu kładę je na wyciągniętej dłoni i delikatnie poruszam nią w dół i w górę co prowokuje je do machania skrzydełkami.
Będę wdzięczny za porady, miło byłoby umożliwić tym maluchom powrót na łono natury (są naprawdę prześliczne ).
W zeszłym tygodniu znalazłem pod murami moich rodziców (zamieszkujących starą kamienicę) KILKADZIESIĄT rozrzuconych piskląt jerzyków. Co może być przyczyną tej hekatomby? Ojciec podejrzewa, że pisklaki zostały powyrzucane z gniazd przez sroki, których również sporo bytuje w okolicy. Czy powinienem zgłosić gdzieś tę kwestię? (rodzice mieszkają w Katowicach)
Spośród pisklaków ogromna większość była martwa, jednak znalazłem 4 żywe, acz oszołomione. Przygarnąłem je i mam teraz w domu cztery wrzeszczące, wiecznie głodne dzioby, które najwyraźniej traktują moją rękę jak swoich rodziców, bo drą sie wniebogłosy na sam jej widok.
Karmię je mieszanką serowo - jajeczną, na którą przepis znalazłem przy pomocy google. Staram się podawać im pokarm co 2-3 godziny, początkowo musiałem niemal przemocą wpychać im do gardeł kulki, teraz pobierają go same z palca. Ile wody mam im dawać (obecnie wkraplem kilka kropel pipetą, pozwalając, aby same sobie spijaly)
Niestety nie dysponuję wystarczająco precyzyjną wagą, żeby kontrolować przyrost masy, waga kuchenna twierdzi, że ważą około 40 gram. Mogę też stwierdzić, że w ciągu tygodnia lotki na piórach urosły im około 1,5 cm, długość skrzydła zwiększyła się o około 2 centymetry. Charakterystyczne jest też to, że w zeszłym tygodniu pióra miały postać takich śmiesznych rurek (nie mam pojęcia jak to inaczej określić), przez cały tydzień wykruszała się ta osłonka i obecnie są już całkowicie niemal uwolnione. Zmieniło się też upierzenie wokół dzióbków - z ciemnobrązowego na szaro-białe.
Tu dochodzę to mojego pytania - kiedy mam je wypuścić na wolność, czy mam jakoś je do tego przygotować? Obecnie po karmieniu kładę je na wyciągniętej dłoni i delikatnie poruszam nią w dół i w górę co prowokuje je do machania skrzydełkami.
Będę wdzięczny za porady, miło byłoby umożliwić tym maluchom powrót na łono natury (są naprawdę prześliczne ).