Studia, a pozostanie w domu. Dylemat.
: 28 lip 2014, o 00:21
Witam wszystkich,
piszę ten post, gdyż chciałbym prosić Was o radę/opinię. Domyślam się, że zostało już napisanych wiele tematów z podobnym problemem, jednakże chciałbym podejść do tego bardziej osobiście. Z góry przepraszam za długość wiadomości, ale chciałbym wszystko dokładnie wyjaśnić. Skończyłem w tym roku szkołę średnią, jednakże o profilu zupełnie innym niż bio-chem (technikum). Pod koniec trzeciej klasy zdałem sobie sprawę, że mój wybór szkoły był ogromną pomyłką, a moim marzeniem jest zostanie lekarzem i pomoc ludziom. Dzień, w którym „ogłosiłem” to swoim rodzicom, a także znajomym i nauczycielom(oczywiście nie wszystkim, ale potrzebowałem pomocy z książkami itp.) ze szkoły był bardzo specyficzny. Ci pierwsi mnie wspierali, jednakże reszta podchodziła do tego bardzo specyficznie, wręcz drwiąco.
Powiem szczerze, że właśnie takie nastawienie osób, jeszcze bardziej mnie motywowało do nauki. Także pożyczyłem książki do Biologii wyd. Operon 1-3, Vademecum i jakiś zeszyt ćwiczeń i zacząłem naukę. Miałem raptem rok na naukę całej rozszerzonej biologii i chemii, gdyż żadnego z tych przedmiotów nie miałem na rozszerzeniu. Zdałem sobie sprawę, że będąc w klasie maturalnej, ucząc się do reszty przedmiotów nie dam rady nauczyć się od początku obu tych przedmiotów, także postawiłem, że w tym roku jako pierwszy przedmiot napiszę biologię.
Porozmawiałem z rodzicami na ten temat i wspólnie ustaliliśmy, że przez rok mogę raz w tygodniu chodzić na godzinę korepetycji z biologii. Na szczęście, we wakacje chodziłem do pracy, także zbytnio nie obciążałem ich materialnie, gdyż tego nie chciałem. Koleżanka z bio-chemu dała mi numer do korepetytorki (wspaniały nauczyciel). Wydaje mi się, że początkowo też myślała, że będzie to ciężkie do zrealizowania. Na samym początku robiliśmy notatki z jednego tematu, ale zauważyliśmy, że będzie trwało to bardzo długo. Także z tygodnia na tydzień uczyłem się coraz więcej samemu w domu, czasem cały dział, który często miał po 60-100 stron.
Dzięki temu zaoszczędzaliśmy czas na teorie, a na korepetycjach robiliśmy arkusze maturalne, zadania itp. Wtedy też moja korepetytorka pożyczyła mi dwie książki Nowej Ery, a genetyki itp. uczyłem się z Operonu. W sumie zrobiliśmy bardzo dużo zadań. No i musiał w końcu przyjść ten dzień – matura z biologii. Stres był ogromny, szczególnie, że w mojej szkole sam jeden pisałem rozszerzenie z biologii. Niestety z mojej głupoty i pośpiechu straciłem punkty. W sumie, biologię udało mi się napisać, po roku nauki, na 80% (nie wiem czy to wystarczająco dobry wynik, dalej złoszczę się na siebie, za te popełnione błędy).
I tutaj zaczyna się mój problem, i moja prośba o radę. Chciałbym w przyszłym roku zdać maturę z chemii, żeby (jak się uda), dostać się na wymarzony lekarski. Naukę zacząłem już od początku wakacji. Podobnie jak rok temu, pracuję, a zarobione pieniądze przeznaczam na korepetycje z chemii (2h/tyg).
Nie ukrywam, że nauka biologii dużo bardziej mi się podobała. Jestem dość sceptycznie nastawiony na tą chemię. W sumie, to przeraża mnie to, patrząc na arkusze maturalne -że nic z tego jeszcze nie wiem. Na początku chciałem iść na studia, a chemii uczyć się w miedzy czasie. Jednakże wiem, że na studiach będę musiał skupić się na nauce, by zdać egzaminy itp., a boję się, że braknie mi czasu na chemię. Tym bardziej, że nie „poprawiam” chemii, tylko zaczynam się jej uczyć praktycznie od początku.
Dlatego jestem pełny obaw, czy w rok można nauczyć się chemii, by zdać ją na ~85%. Na studia chciałbym pójść do Łodzi, a patrząc na aktualne progi, musiałbym właśnie na tyle mniej więcej napisać. Oczywiście, jestem świadom tego, ile nauki mnie czeka i robienia zadań.
I tutaj chciałbym zadać moje właściwe pytanie. Czy według Was jest szansa pogodzenia studiów z nauką chemii praktycznie od początku? Czy lepiej zostać rok w domu i skupić się maksymalnie na chemii? Czy uważacie, że zostając rok w domu, powinienem od czasu do czasu powtarzać sobie biologię, czy zostawić ją i robić tylko chemię?
Bardzo proszę o Wasze opinie i pomoc w wyborze.
Pozdrawiam
piszę ten post, gdyż chciałbym prosić Was o radę/opinię. Domyślam się, że zostało już napisanych wiele tematów z podobnym problemem, jednakże chciałbym podejść do tego bardziej osobiście. Z góry przepraszam za długość wiadomości, ale chciałbym wszystko dokładnie wyjaśnić. Skończyłem w tym roku szkołę średnią, jednakże o profilu zupełnie innym niż bio-chem (technikum). Pod koniec trzeciej klasy zdałem sobie sprawę, że mój wybór szkoły był ogromną pomyłką, a moim marzeniem jest zostanie lekarzem i pomoc ludziom. Dzień, w którym „ogłosiłem” to swoim rodzicom, a także znajomym i nauczycielom(oczywiście nie wszystkim, ale potrzebowałem pomocy z książkami itp.) ze szkoły był bardzo specyficzny. Ci pierwsi mnie wspierali, jednakże reszta podchodziła do tego bardzo specyficznie, wręcz drwiąco.
Powiem szczerze, że właśnie takie nastawienie osób, jeszcze bardziej mnie motywowało do nauki. Także pożyczyłem książki do Biologii wyd. Operon 1-3, Vademecum i jakiś zeszyt ćwiczeń i zacząłem naukę. Miałem raptem rok na naukę całej rozszerzonej biologii i chemii, gdyż żadnego z tych przedmiotów nie miałem na rozszerzeniu. Zdałem sobie sprawę, że będąc w klasie maturalnej, ucząc się do reszty przedmiotów nie dam rady nauczyć się od początku obu tych przedmiotów, także postawiłem, że w tym roku jako pierwszy przedmiot napiszę biologię.
Porozmawiałem z rodzicami na ten temat i wspólnie ustaliliśmy, że przez rok mogę raz w tygodniu chodzić na godzinę korepetycji z biologii. Na szczęście, we wakacje chodziłem do pracy, także zbytnio nie obciążałem ich materialnie, gdyż tego nie chciałem. Koleżanka z bio-chemu dała mi numer do korepetytorki (wspaniały nauczyciel). Wydaje mi się, że początkowo też myślała, że będzie to ciężkie do zrealizowania. Na samym początku robiliśmy notatki z jednego tematu, ale zauważyliśmy, że będzie trwało to bardzo długo. Także z tygodnia na tydzień uczyłem się coraz więcej samemu w domu, czasem cały dział, który często miał po 60-100 stron.
Dzięki temu zaoszczędzaliśmy czas na teorie, a na korepetycjach robiliśmy arkusze maturalne, zadania itp. Wtedy też moja korepetytorka pożyczyła mi dwie książki Nowej Ery, a genetyki itp. uczyłem się z Operonu. W sumie zrobiliśmy bardzo dużo zadań. No i musiał w końcu przyjść ten dzień – matura z biologii. Stres był ogromny, szczególnie, że w mojej szkole sam jeden pisałem rozszerzenie z biologii. Niestety z mojej głupoty i pośpiechu straciłem punkty. W sumie, biologię udało mi się napisać, po roku nauki, na 80% (nie wiem czy to wystarczająco dobry wynik, dalej złoszczę się na siebie, za te popełnione błędy).
I tutaj zaczyna się mój problem, i moja prośba o radę. Chciałbym w przyszłym roku zdać maturę z chemii, żeby (jak się uda), dostać się na wymarzony lekarski. Naukę zacząłem już od początku wakacji. Podobnie jak rok temu, pracuję, a zarobione pieniądze przeznaczam na korepetycje z chemii (2h/tyg).
Nie ukrywam, że nauka biologii dużo bardziej mi się podobała. Jestem dość sceptycznie nastawiony na tą chemię. W sumie, to przeraża mnie to, patrząc na arkusze maturalne -że nic z tego jeszcze nie wiem. Na początku chciałem iść na studia, a chemii uczyć się w miedzy czasie. Jednakże wiem, że na studiach będę musiał skupić się na nauce, by zdać egzaminy itp., a boję się, że braknie mi czasu na chemię. Tym bardziej, że nie „poprawiam” chemii, tylko zaczynam się jej uczyć praktycznie od początku.
Dlatego jestem pełny obaw, czy w rok można nauczyć się chemii, by zdać ją na ~85%. Na studia chciałbym pójść do Łodzi, a patrząc na aktualne progi, musiałbym właśnie na tyle mniej więcej napisać. Oczywiście, jestem świadom tego, ile nauki mnie czeka i robienia zadań.
I tutaj chciałbym zadać moje właściwe pytanie. Czy według Was jest szansa pogodzenia studiów z nauką chemii praktycznie od początku? Czy lepiej zostać rok w domu i skupić się maksymalnie na chemii? Czy uważacie, że zostając rok w domu, powinienem od czasu do czasu powtarzać sobie biologię, czy zostawić ją i robić tylko chemię?
Bardzo proszę o Wasze opinie i pomoc w wyborze.
Pozdrawiam