Czy medycyna to dobry pomysł?
: 29 maja 2017, o 15:48
Dzień dobry. Zdaję sobie sprawę, że nikt nie jest wyrocznią, ale chodzi mi o wasze subiektywne opinie. Może pomogą mi podjąć ostateczną decyzję.
Jestem tegorocznym maturzystą. Od dłuższego czasu powtarzałem, że wybieram się na medycynę do Warszawy. Problemem nie będzie dostanie się, bo ze względu na olimpiady mam wstęp wolny. Po prostu zastanawiam się, czy to na pewno odpowiednie studia dla mnie. W gruncie rzeczy nigdy nie interesowałem się szczególnie biologią człowieka, zdecydowanie nie był to mój ulubiony dział. Ale raczej lubiłem się o tym uczyć, jak o wszystkim. Co mnie przeraża w studiowaniu medycyny to związane z tym rzeczy praktyczne. Jestem pewien, że odnalazłbym się wśród anatomii, histologii etc. i dałbym radę z nauką, nawet byłaby przyjemna, bo naprawdę lubię się uczyć, ale. nie wyobrażam sobie zadań praktycznych. Jestem osobą, która bałaby się dotknąć innego człowieka, sprawić mu ból. Nie jestem w stanie traktować ciała ludzkiego jak przedmiotu i mieć dystans do wykonywanych czynności. Kiedy wyobrażam sobie, że mam przykładowo założyć komuś wenflon, to dostaję mini zawału. Nie chodzi o to, ze boję się krwi, tylko nie potrafię zadawać innym bólu, wolałbym aby to nade mną się znęcano. Co więcej. wiem, że już po pierwszym roku są jakieś staże czy tam praktyki. Jestem świadom tego, że w ogólnie nie interesowałby mnie kontakt z pacjentem. Czytałem, że należy się pchać, aby się czegoś nauczyć, a ja wiem, że to byłaby dla mnie przykra konieczność. Dodatkowo nie lubię przebywać w szpitalach.
Nie wierzę w żadne powołanie do zawodu lekarza, uważam, że powinien on mieć dużą wiedzę i dobrze wykonywać swój zawód. Obawiam się jednak, że ja mógłbym być upośledzony pod tym względem, skoro nie potrafiłbym wykonywać prostych czynności.
Dlaczego więc w ogóle myślę o tych studiach? Przede wszystkim, moi rodzice tego by sobie życzyli. Poza tym nie mam żadnego kierunku, co do którego nie miałbym wątpliwości. Poza tym, zależy mi na uzyskaniu szybkiej niezależności finansowej, bo nie lubię się zasadniczo z moimi rodzicami. Wiem, że dużo osób twierdzi, że na rezydenturze dostaje się za mało pieniędzy, ale ja nigdy nie planuję zakładania rodziny i wiem, że wystarczyłoby mi to. Poza tym zastanawiam się, że może da się iść na medycynie w stronę bardziej teoretyczną i nie być typowym chirurgiem czy coś.
Oto jakie mam do was pytania:
Czy waszym zdaniem istnieje inny kierunek niż medycyna, który zapewnia szybką niezależność finansową? Dodam, że dostanę się raczej na każdy kierunek matematyczny lub przyrodniczy.
Czy istnieją specjalizacje, kierunki, które nie wymagają dużego kontaktu z pacjentem, a przede wszystkim wykonywania wielu czynności praktycznych? Czy zakładając bardzo wysoki wynik LEKu, można dostać się na nie bez znajomości?
Co sądzicie o mojej sytuacji?
Proszę, jeśli macie jakieś pytania, nie wahajcie się. Nie mam się kogo poradzić, dlatego miło by było, gdyby udało mi się uzyskać kilka odpowiedzi.
Pozdrawiam was serdecznie!
Jestem tegorocznym maturzystą. Od dłuższego czasu powtarzałem, że wybieram się na medycynę do Warszawy. Problemem nie będzie dostanie się, bo ze względu na olimpiady mam wstęp wolny. Po prostu zastanawiam się, czy to na pewno odpowiednie studia dla mnie. W gruncie rzeczy nigdy nie interesowałem się szczególnie biologią człowieka, zdecydowanie nie był to mój ulubiony dział. Ale raczej lubiłem się o tym uczyć, jak o wszystkim. Co mnie przeraża w studiowaniu medycyny to związane z tym rzeczy praktyczne. Jestem pewien, że odnalazłbym się wśród anatomii, histologii etc. i dałbym radę z nauką, nawet byłaby przyjemna, bo naprawdę lubię się uczyć, ale. nie wyobrażam sobie zadań praktycznych. Jestem osobą, która bałaby się dotknąć innego człowieka, sprawić mu ból. Nie jestem w stanie traktować ciała ludzkiego jak przedmiotu i mieć dystans do wykonywanych czynności. Kiedy wyobrażam sobie, że mam przykładowo założyć komuś wenflon, to dostaję mini zawału. Nie chodzi o to, ze boję się krwi, tylko nie potrafię zadawać innym bólu, wolałbym aby to nade mną się znęcano. Co więcej. wiem, że już po pierwszym roku są jakieś staże czy tam praktyki. Jestem świadom tego, że w ogólnie nie interesowałby mnie kontakt z pacjentem. Czytałem, że należy się pchać, aby się czegoś nauczyć, a ja wiem, że to byłaby dla mnie przykra konieczność. Dodatkowo nie lubię przebywać w szpitalach.
Nie wierzę w żadne powołanie do zawodu lekarza, uważam, że powinien on mieć dużą wiedzę i dobrze wykonywać swój zawód. Obawiam się jednak, że ja mógłbym być upośledzony pod tym względem, skoro nie potrafiłbym wykonywać prostych czynności.
Dlaczego więc w ogóle myślę o tych studiach? Przede wszystkim, moi rodzice tego by sobie życzyli. Poza tym nie mam żadnego kierunku, co do którego nie miałbym wątpliwości. Poza tym, zależy mi na uzyskaniu szybkiej niezależności finansowej, bo nie lubię się zasadniczo z moimi rodzicami. Wiem, że dużo osób twierdzi, że na rezydenturze dostaje się za mało pieniędzy, ale ja nigdy nie planuję zakładania rodziny i wiem, że wystarczyłoby mi to. Poza tym zastanawiam się, że może da się iść na medycynie w stronę bardziej teoretyczną i nie być typowym chirurgiem czy coś.
Oto jakie mam do was pytania:
Czy waszym zdaniem istnieje inny kierunek niż medycyna, który zapewnia szybką niezależność finansową? Dodam, że dostanę się raczej na każdy kierunek matematyczny lub przyrodniczy.
Czy istnieją specjalizacje, kierunki, które nie wymagają dużego kontaktu z pacjentem, a przede wszystkim wykonywania wielu czynności praktycznych? Czy zakładając bardzo wysoki wynik LEKu, można dostać się na nie bez znajomości?
Co sądzicie o mojej sytuacji?
Proszę, jeśli macie jakieś pytania, nie wahajcie się. Nie mam się kogo poradzić, dlatego miło by było, gdyby udało mi się uzyskać kilka odpowiedzi.
Pozdrawiam was serdecznie!