Ukończenie studium przeszkodą do kontynuowania nauki na studiach farmaceutycznych
: 18 maja 2019, o 22:55
Cześć! Od kilku miesięcy mam pewien dylemat. Może zacznę od wyjaśnienia mojej sytuacji, a później przejdę do meritum.
Od rozpoczęcia nauki w liceum marzyłam o studiowaniu farmacji. Zdecydowałam się na profil ''medyczno-farmaceytyczny'', z rozszerzoną biologią, chemią i fizyką. Nazwa nieco wymyślna, jak wszystkich innych klas, więc się nie przejmujcie. Nigdy nie miałam większych problemów z biologią i fizyką, ich nauki po powrocie ze szkoły nie mogłam się doczekać najbardziej. Dla mnie to jeden z bardziej produktywnych i odprężających sposobów spędzania czasu. Udało mi się nawet zabłysnąć na kilku olimpiadach z fizyki. Inaczej niestety było z chemią, początki były nieco... burzliwe. Całą drugą i trzecią klasę gimnazjum obawiałam się o zaległości, których sobie narobiłam i robiłam wszystko co mogłam, żeby je nadrobić. Bałam się, że mi się nie uda i w liceum polegnę, ale ciężka praca była jak najbardziej opłacalna (jak zawsze zresztą) i po mimo niepewnego startu zaczęłam zgarniać piątki ze sprawdzianów i udało mi się wywalczyć miejsce na korepetycjach z chemii u najbardziej uznawanej nauczycielki w mieście. Koleżanki z klasy uważały oczywiście, że nie zasługiwałam na to, ale to już kwestia elityzmu panującego w większości biol-chemów. Wiecie, u mnie każdy kto nie wybierał się na lekarski był traktowany jak ''przegryw'' i zapychacz miejsca, zwłaszcza entuzjaści medycyny estetycznej lub właśnie farmacji, bo cytując koleżanki - ''Ja nie rozumiem jak można wybierać się na chirurgię plastyczną czy tam farmację... Ja chcę pomagać ludziom, a nie że ktoś chce sobie poprawić nosek czy tam stać za kasą!''. Taka tam dygresja, trochę bardzo świadcząca moim zdaniem o ignorancji z ich strony, ale bywa.
Wracając... Niestety w drugiej liceum przechodziłam najcięższy okres w moim życiu. Doszło do tragedii w mojej rodzinie, po której nie mogłam się otrząsnąć przez długi czas, przez co przestałam chodzić do szkoły. Tak w skrócie, zaprzepaściłam wszystko. Oczywiście liceum skończyłam, ale bez większych ambicji, z mnóstwem kombinacji i przenoszeniem się z klasy do klasy i szkoły do szkoły, tak żeby jak najszybciej mieć to z głowy. Uważałam, że nie potrzebuję nawet matury, ale przewrotność losu doprowadziła do tego, że szybko zmieniłam zdanie. Podeszłam, zdałam całkiem dobrze jak na fakt, iż moja edukacja zakończyła się właściwie na etapie drugiej liceum. Chcąc studiować, postanowiłam iść dalej, obierając jednak inną ścieżkę. Wylądowałam na... koreanistyce, którą studiuję obecnie. Co prawda tak, jak chciałam, ale wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że zaprzepaściłam szansę na farmację. Zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście wszystko przepadło i wpadłam na pewien pomysł. Mogłabym zrezygnować ze studiów i rozpocząć naukę w studium, na technika farmaceutę. Trwa ono jak pewnie wiecie dwa lata. W tym czasie zdążyłabym przygotować się do zdania matury z biologii i chemii, żeby móc później dostać się na farmację. Tylko właśnie... Obawiam się, że może się to okazać dość karkołomne.
Czy ukończenie takiego studium może być jakąś przeszkodą do kontynuowania nauki na studiach farmaceutycznych? Orientujecie się może czy jakikolwiek, przynajmniej mały procent osób, które uzyskały tytuł technika decydują się później na studia w tym kierunku? Może w moim przypadku to dobra ścieżka, która pomoże mi osiągnąć ten dalszy cel, a może sam pomysł jest zbędny i powinnam przygotować się do matury z biologii i chemii nie rezygnując z obecnych studiów? Chciałabym poprosić o Wasze szczere opinie.
Od rozpoczęcia nauki w liceum marzyłam o studiowaniu farmacji. Zdecydowałam się na profil ''medyczno-farmaceytyczny'', z rozszerzoną biologią, chemią i fizyką. Nazwa nieco wymyślna, jak wszystkich innych klas, więc się nie przejmujcie. Nigdy nie miałam większych problemów z biologią i fizyką, ich nauki po powrocie ze szkoły nie mogłam się doczekać najbardziej. Dla mnie to jeden z bardziej produktywnych i odprężających sposobów spędzania czasu. Udało mi się nawet zabłysnąć na kilku olimpiadach z fizyki. Inaczej niestety było z chemią, początki były nieco... burzliwe. Całą drugą i trzecią klasę gimnazjum obawiałam się o zaległości, których sobie narobiłam i robiłam wszystko co mogłam, żeby je nadrobić. Bałam się, że mi się nie uda i w liceum polegnę, ale ciężka praca była jak najbardziej opłacalna (jak zawsze zresztą) i po mimo niepewnego startu zaczęłam zgarniać piątki ze sprawdzianów i udało mi się wywalczyć miejsce na korepetycjach z chemii u najbardziej uznawanej nauczycielki w mieście. Koleżanki z klasy uważały oczywiście, że nie zasługiwałam na to, ale to już kwestia elityzmu panującego w większości biol-chemów. Wiecie, u mnie każdy kto nie wybierał się na lekarski był traktowany jak ''przegryw'' i zapychacz miejsca, zwłaszcza entuzjaści medycyny estetycznej lub właśnie farmacji, bo cytując koleżanki - ''Ja nie rozumiem jak można wybierać się na chirurgię plastyczną czy tam farmację... Ja chcę pomagać ludziom, a nie że ktoś chce sobie poprawić nosek czy tam stać za kasą!''. Taka tam dygresja, trochę bardzo świadcząca moim zdaniem o ignorancji z ich strony, ale bywa.
Wracając... Niestety w drugiej liceum przechodziłam najcięższy okres w moim życiu. Doszło do tragedii w mojej rodzinie, po której nie mogłam się otrząsnąć przez długi czas, przez co przestałam chodzić do szkoły. Tak w skrócie, zaprzepaściłam wszystko. Oczywiście liceum skończyłam, ale bez większych ambicji, z mnóstwem kombinacji i przenoszeniem się z klasy do klasy i szkoły do szkoły, tak żeby jak najszybciej mieć to z głowy. Uważałam, że nie potrzebuję nawet matury, ale przewrotność losu doprowadziła do tego, że szybko zmieniłam zdanie. Podeszłam, zdałam całkiem dobrze jak na fakt, iż moja edukacja zakończyła się właściwie na etapie drugiej liceum. Chcąc studiować, postanowiłam iść dalej, obierając jednak inną ścieżkę. Wylądowałam na... koreanistyce, którą studiuję obecnie. Co prawda tak, jak chciałam, ale wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że zaprzepaściłam szansę na farmację. Zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście wszystko przepadło i wpadłam na pewien pomysł. Mogłabym zrezygnować ze studiów i rozpocząć naukę w studium, na technika farmaceutę. Trwa ono jak pewnie wiecie dwa lata. W tym czasie zdążyłabym przygotować się do zdania matury z biologii i chemii, żeby móc później dostać się na farmację. Tylko właśnie... Obawiam się, że może się to okazać dość karkołomne.
Czy ukończenie takiego studium może być jakąś przeszkodą do kontynuowania nauki na studiach farmaceutycznych? Orientujecie się może czy jakikolwiek, przynajmniej mały procent osób, które uzyskały tytuł technika decydują się później na studia w tym kierunku? Może w moim przypadku to dobra ścieżka, która pomoże mi osiągnąć ten dalszy cel, a może sam pomysł jest zbędny i powinnam przygotować się do matury z biologii i chemii nie rezygnując z obecnych studiów? Chciałabym poprosić o Wasze szczere opinie.