Ja też czasami rysuję, ale głownie w domu, jak znajdę jakieś ciekawe zdjecie, które mnie zainspiruję. Ostatnio naszkicowałam taką sóweczkę z upolowanym strzyżykiem:
Heh, byłam w tamtym roku na ustnym i była to porażka (po pisemnym miałam 6. wynik, a po ustnych spadłam na 29.), ale winić mogę tylko i wyłącznie siebie, bo byłam niedouczona. Zestresowali mnie porządnie w komisji molekularnej (tak obiektywnie patrząc, to moja odpowiedź była naprawdę niewiele warta, nawet zapomniałam nazwy rybozymy - ale to juz troche ze stresu) i przy ostatniej komisji byłam tak roztrzęsiona, że aż pani egzaminatorka podsunęła mi szklankę wody. Za to po wyjściu z sali czułam sie super szczęśliwa, ze mam to za sobąMichaluspospolitus pisze:PS A z tym ustnym to żart. Nie jest aż tak strasznie. Choć w moim przypadku czas od śniadania do wejścia do sali (później już nie) był chyba najbardziej stresujący w moim krótkim życiu. Na szczęście na stres jestem odporny (np. dziwię się i współczuję ludziom, którzy ze zdenerwowania wszystko, czego się nauczyli, zapominają) na małych mdłościach się skończyło a teraz nic mnie nie rusza, prawdę mówiąc. Użyteczne.
Tak właściwie to komisja była bardziej życzliwa niz sie tego spodziewałam, a że chcieli ze mnie wyciągnąć trochę wiedzy, której nie posiadałam to przecież ich zadanie