Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Z tego co mnie wiadomo, to wszyscy lekarze/studenci medycyny już od wczesnych lat przejawiali swą wyjątkowość.
Dla tych osób średnia(!) wieku, gdy nauczyli się płynnie czytać to ok. 2,5 roku. Dobór lektur w tych latach wczesnej edukacji jest chyba oczywisty - Mickiewicz, Szekspir, Rosseau, Homer, jak również szeroki wybór poezji - to pozycje opanowane przez przyszłych medyków w czasach żłobka.
Okres przedszkolny to czas na pielęgnację rozwoju z zakresu nauk ścisłych. Lekarze in spe odkrywają wtedy prawa fizyki oraz różnorakie zagadnienia matematyczne. Następnie są oni gotowi, by pokazać się światu i zacząć odnosić sukcesy. Przeprowadzają pierwsze w swoim życiu badania naukowe, wygrywają konkursy.
Należy również nadmienić, iż praktycznie każdy z tych niezwykłych ludzi, chciało by się powiedzieć: herosów, był podczas edukacji szkolnej przenoszony do wyższych klas minimum dwukrotnie.
Stąd wypływa moja szczera rada dla kandydatów na uczelnie medyczne: jeżeli powyższy opis was nie dotyczy, odpuście sobie. Medycyna to elitarny kierunek. Nie można mieszać ziarna z plewami. Polecam turystykę i rekreację.
Dla tych osób średnia(!) wieku, gdy nauczyli się płynnie czytać to ok. 2,5 roku. Dobór lektur w tych latach wczesnej edukacji jest chyba oczywisty - Mickiewicz, Szekspir, Rosseau, Homer, jak również szeroki wybór poezji - to pozycje opanowane przez przyszłych medyków w czasach żłobka.
Okres przedszkolny to czas na pielęgnację rozwoju z zakresu nauk ścisłych. Lekarze in spe odkrywają wtedy prawa fizyki oraz różnorakie zagadnienia matematyczne. Następnie są oni gotowi, by pokazać się światu i zacząć odnosić sukcesy. Przeprowadzają pierwsze w swoim życiu badania naukowe, wygrywają konkursy.
Należy również nadmienić, iż praktycznie każdy z tych niezwykłych ludzi, chciało by się powiedzieć: herosów, był podczas edukacji szkolnej przenoszony do wyższych klas minimum dwukrotnie.
Stąd wypływa moja szczera rada dla kandydatów na uczelnie medyczne: jeżeli powyższy opis was nie dotyczy, odpuście sobie. Medycyna to elitarny kierunek. Nie można mieszać ziarna z plewami. Polecam turystykę i rekreację.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
I teraz wszystko stało się jasne! Po prostu zaniedbano moją edukację w tym ważnym okresie mojego życia i niestety, jedyną lekturą była stara czytanka. Już teraz wiem, że nie ma co liczyć na miejsce na lekarskim brak mi podstaw i z czym tu do ludzi.sygilaria pisze:Dobór lektur w tych latach wczesnej edukacji jest chyba oczywisty - Mickiewicz, Szekspir, Rosseau, Homer, jak również szeroki wybór poezji - to pozycje opanowane przez przyszłych medyków w czasach żłobka.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Codziennie jak tu zaglądam to jestem zadziwiona waszą kreatywnością. Jednocześnie uśmiech nie znika z mego lica
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Albo zaniedbano, albo nie miałaś po prostu żadnych objawów wyjątkowości.rysieńka pisze: I teraz wszystko stało się jasne! Po prostu zaniedbano moją edukację w tym ważnym okresie mojego życia(.)
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Wiesz, że się nie kopie leżącego? Pozbawiłeś mnie wszystkich złudzeń!Trzyszcz pisze:Albo zaniedbano, albo nie miałaś po prostu żadnych objawów wyjątkowości.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Świeża historia, jeszcze nie zdążyłam dobrze wyschnąć.
Ostatnimi czasy nasz kraj nadwiślański nawiedzają wielkie upały, które mój kot, rasy kot, spędza w garażu. Garaż posiadam wkopany w grunt, przez to jest tam trochę chłodniej, co mój kot bardzo szybko zauważył i spędzał tam każdą chwilę. Tyle tytułem wstępu, o jeszcze Wam kota mojego wkleję, coby ubarwić opowieść:
W dzień upał, to wieczorem burza. Lato. Siedzę sobie przy otwartym balkonie, na dworze ulewa, rozwiązuję sobie testy na egzamin z anatomii, gdy nagle słyszę rozdzierające miauczenie. No to cóż mogłam zrobić, rzuciłam w diabły arcus palmaris profundus i poszłam szukać kota. Niepokojące dźwięki dobiegały z garażu, więc tam też się skierowałam. Otwieram drzwi, patrzę. I oczom nie wierzę. Mój kot siedzi na warsztacie miaucząc przeraźliwie, a na podłodze woda po kostki. I się jeszcze leje przez szparę pod drzwiami na zewnątrz. Capnęłam kota, wpadłam schodami na parter i wypadłam drzwiami wyjściowymi na zewnątrz. Oberwanie chmury, rzeka ulicą płynie, ludzie w oknach stoją i załamują ręce, a przed moim wkopanym w grunt garażem wody do samych kolan, jak nie dalej. Obudziłam rodziców, wyrzuciłam ziemniaki z pierwszego napotkanego wiadra i dawaj tą wodę wylewać. A kot miauczy jak nienormalny. Ojciec wypadł z domu, stanął i nie wiedział co robić, mama w koszuli nocnej i bez butów z miską wylewa wodę, babcia szmaty pod drzwi garażowe podkłada, dziadek dzwoni do straży pożarnej. Zaniepokojona sąsiadka wyszła, zobaczyć czy się jej do garażu nie leje – lało się nam, więc sąsiadka złapała za wiadro i dalej z nami wylewać tą wodę. Ojciec z sąsiadem ziemię do worków i uszczelniają na górze krawężnik, dziadek wykłóca się z dyspozytorem, że nam się do piwnicy woda leje i tak, trzeba wypompować i to najlepiej natychmiast, deszcz zacina coraz mocniej. Sytuacja powoli zaczyna wszystkich przerastać, gdyż przez próg garażowy powoli woda zaczyna się przelewać i sięgać do pralni. A w pralni to co w pralni, pralka, suszarka, kosiarka, masa elektryki. Tata już chce tą pralkę wynosić, dziadek rzucił telefon i wylewa wodę, mama sama nie wie, czy się ubierać, czy machać wiadrem, a kot miauczy. Nagle przestało padać. Szybko przyszło, szybko poszło. Wylewaliśmy tą wodę jeszcze półtorej godziny. A straż pożarna z pompą przyjechała dokładnie w chwili, kiedy zdążyłam wrócić do domu, włożyć suchą koszulkę i wysuszyć włosy. Tak to działają błyskawicznie nasi strażacy! Trochę wypompowali wody z garażu, trochę wypompowali z ulicy, trochę się popatrzyli i po ubolewali nad sensem życia i istnieniem wszechświata i pojechali. A kot sobie teraz śpi u mnie na kolanach.
Właśnie dlatego się dziś znowu nie uczyłam.
Ostatnimi czasy nasz kraj nadwiślański nawiedzają wielkie upały, które mój kot, rasy kot, spędza w garażu. Garaż posiadam wkopany w grunt, przez to jest tam trochę chłodniej, co mój kot bardzo szybko zauważył i spędzał tam każdą chwilę. Tyle tytułem wstępu, o jeszcze Wam kota mojego wkleję, coby ubarwić opowieść:
W dzień upał, to wieczorem burza. Lato. Siedzę sobie przy otwartym balkonie, na dworze ulewa, rozwiązuję sobie testy na egzamin z anatomii, gdy nagle słyszę rozdzierające miauczenie. No to cóż mogłam zrobić, rzuciłam w diabły arcus palmaris profundus i poszłam szukać kota. Niepokojące dźwięki dobiegały z garażu, więc tam też się skierowałam. Otwieram drzwi, patrzę. I oczom nie wierzę. Mój kot siedzi na warsztacie miaucząc przeraźliwie, a na podłodze woda po kostki. I się jeszcze leje przez szparę pod drzwiami na zewnątrz. Capnęłam kota, wpadłam schodami na parter i wypadłam drzwiami wyjściowymi na zewnątrz. Oberwanie chmury, rzeka ulicą płynie, ludzie w oknach stoją i załamują ręce, a przed moim wkopanym w grunt garażem wody do samych kolan, jak nie dalej. Obudziłam rodziców, wyrzuciłam ziemniaki z pierwszego napotkanego wiadra i dawaj tą wodę wylewać. A kot miauczy jak nienormalny. Ojciec wypadł z domu, stanął i nie wiedział co robić, mama w koszuli nocnej i bez butów z miską wylewa wodę, babcia szmaty pod drzwi garażowe podkłada, dziadek dzwoni do straży pożarnej. Zaniepokojona sąsiadka wyszła, zobaczyć czy się jej do garażu nie leje – lało się nam, więc sąsiadka złapała za wiadro i dalej z nami wylewać tą wodę. Ojciec z sąsiadem ziemię do worków i uszczelniają na górze krawężnik, dziadek wykłóca się z dyspozytorem, że nam się do piwnicy woda leje i tak, trzeba wypompować i to najlepiej natychmiast, deszcz zacina coraz mocniej. Sytuacja powoli zaczyna wszystkich przerastać, gdyż przez próg garażowy powoli woda zaczyna się przelewać i sięgać do pralni. A w pralni to co w pralni, pralka, suszarka, kosiarka, masa elektryki. Tata już chce tą pralkę wynosić, dziadek rzucił telefon i wylewa wodę, mama sama nie wie, czy się ubierać, czy machać wiadrem, a kot miauczy. Nagle przestało padać. Szybko przyszło, szybko poszło. Wylewaliśmy tą wodę jeszcze półtorej godziny. A straż pożarna z pompą przyjechała dokładnie w chwili, kiedy zdążyłam wrócić do domu, włożyć suchą koszulkę i wysuszyć włosy. Tak to działają błyskawicznie nasi strażacy! Trochę wypompowali wody z garażu, trochę wypompowali z ulicy, trochę się popatrzyli i po ubolewali nad sensem życia i istnieniem wszechświata i pojechali. A kot sobie teraz śpi u mnie na kolanach.
Właśnie dlatego się dziś znowu nie uczyłam.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Jaki ładny Nagroda mu się należy ^^
Podejrzewam, że dnia, którego było robione zdjęcie, też nie mogłaś się uczyć, bo widać, że siedzi na jakichś książkach P
PS On wie, że masz w avatarze innego kota?
Podejrzewam, że dnia, którego było robione zdjęcie, też nie mogłaś się uczyć, bo widać, że siedzi na jakichś książkach P
PS On wie, że masz w avatarze innego kota?
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Kocham koty A ten z avatara Izuzet przypomina moją zaginioną kotkę
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
No to pora i na mnie, bo o zwierzakach są bardzo fajne opowieści.
Mieliśmy sobie suczkę, którą sąsiedzi wyrzucili jako 4-miesięczne szczenię. A kilka dni wcześniej mój piesek wbiegł pod samochód to po prostu przygarnęliśmy tę suczkę. Był nie niesamowicie przywiązany pies, do tego wszyscy nam jej zazdrościli. No zresztą można sobie popatrzeć. Była to też suczka z charakterem, bowiem nic nie mogło wejść na plac, nawet ptaki który podeszły zbyt blisko schodów przeganiała. No najgorzej to miał listonosz i listonoszka bo ci nie mogli się czuć bezpiecznie ponad 100 m od drzwi. Którego dnia jednak na placu mojej mamy pojawił się czarny kot. Oczywiście ciągle przeganiany przez naszą suczkę. Ale dało się mu jeść, to przychodził. przez kilka tygodni był jednak przeganiany z placu, jednak najlepsze było to, że kot zaczął do nas wchodzić oknem (przez lufcik mojego pokoju) i wyżerać psu z miski. Co jakiś czas pies nagle wstawał i biegł do kuchni i słychać takie łałałał", takim warkliwym tonem. Albo siedzimy przy niedzielnym obiedzie w pokoju, pies pod stołem a tu nagle w drzwiach miau". dostał imię Mikesz. No i wieczorem wchodził do domu tym lufcikiem, więc zaczęliśmy go zamykać wieczorami w piwnicy, w której w ogóle nie miał zamiaru spędzać nocy więc się darł. ale z czasem przestaliśmy go wyrzucać z domu jak wlazł wieczorem. No a po kilku tygodniach patrzę przez otwarte drzwi i nie wierzę, aż mamę zawołałem żeby przyszła zobaczyć. Na środku placu siedzi kot i patrzy na suczkę. Suczka głośno niucha w kierunku kota i bardzo powoli do niego podchodzi. Po jednej łapie w przód, cały czas niuchając głośno. Podeszła do kota i go obwąchała i był to od tej chwili jedyny kot, którego nie przeganiała. A kot o dziwo zaczął korzystać z piwnicy z przygotowanego dla niego barłogu, ale do domu też często wchodził, zwłaszcza zimą. Niestety po niecałym roku ktoś go skatował i następnego dnia rano znaleźliśmy go martwego w piwnicy. A kot był bardzo towarzyski co u kotów dość rzadkie. No szkoda było zwierzaka.
A teraz opowiem pewną przygodę już po epizodzie z tamtym kotem. Jak przyjeżdżałem na weekend do mamy, a moja mama do pracy wstawała o 4 to razem z nią z sypialni wychodziła owa suczką i od razu biegła pod drzwi mojego pokoju. Był bardzo przywiązana do mojej mamy i mnie, więc jak tylko mama ją wpuściła to od razu na łóżko i mnie zaczyna budzić nosem albo liżąc po uchu. Zazwyczaj ją po tymi drzwiami słyszałem, że już chce wejść to zawczasu się obracałem do ściany. I pewnego zimowego ranka 2004 roku też tak było. Pies pojawił się jak zwykle o 4 w pokoju (a konkretnie przytulony do mnie), o 4.45 mama z mężem wyszli do pracy. Po jakimś niedługim czasie pies zdecydowanie chciał, żeby go wypuścić z pokoju. No to ją wypuszczam i słyszę, że chodzi szybkim krokiem po mieszkaniu i głośno wącha (wdech nosem i chrapliwy wydech pyskiem) i tak kilka razy okrążył całe mieszkanie. No to zainteresowany co jest wstałem i nie robiąc światła patrzę co robi pies. Akurat szła do pokoju dziennego i widzę, że wącha i jakby czegoś szuka, zajrzała za fotel, podeszła do kanapy i oparła się o nią przednimi łapami i nagle jak coś nie wrzaskło! wystraszyłem się serio i szybko podbiegłem włączyć światło. Patrzę, a tu na kanapie kot! Jakiś mi nieznany z okolicy kot! Zaspany byłem i stwierdziłem, że jak wstanę to tego kota wyrzucę na pole. No to jak wstałem to szukam tego kota, znalazł się za fotelem. Niestety był tak agresywny, że wszelakie próby zbliżenia się do niego spełzły na niczym. W końcu wybiegł spod fotela i pobiegł do sypialni małżeńskiej. Schował za łoże, pod kaloryfer. No kurczę ale to jest taki kopulodrom, którego sam nie ruszę w ogóle. Próby wyproszenia kota stamtąd spełzły na niczym a widząc agresję kota bałem się go psem poszczuć. Wpadłem na pomysł, że wezmę kartonowe pudło z piwnicy i zagrodzę nim jedną jedną stronę łóżka. I tak zrobiłem a z drugiej strony miotłą go wpędzałem w ten karton. Nie udało się, bo kot uciekł ponownie uciekł do dużego pokoju. No a tam mógł się schować tylko za fotel, gdzie łatwo go będzie wpędzić w karton przy pomocy miotły. Tak też zrobiłem i się udało. Kot się strasznie miotał w tym pudle, wyniosłego go na plac i postawiłem pudło, z którego wyszedł i uciekł zaraz i chyba nigdy więcej go nie widziałem.
Mieliśmy sobie suczkę, którą sąsiedzi wyrzucili jako 4-miesięczne szczenię. A kilka dni wcześniej mój piesek wbiegł pod samochód to po prostu przygarnęliśmy tę suczkę. Był nie niesamowicie przywiązany pies, do tego wszyscy nam jej zazdrościli. No zresztą można sobie popatrzeć. Była to też suczka z charakterem, bowiem nic nie mogło wejść na plac, nawet ptaki który podeszły zbyt blisko schodów przeganiała. No najgorzej to miał listonosz i listonoszka bo ci nie mogli się czuć bezpiecznie ponad 100 m od drzwi. Którego dnia jednak na placu mojej mamy pojawił się czarny kot. Oczywiście ciągle przeganiany przez naszą suczkę. Ale dało się mu jeść, to przychodził. przez kilka tygodni był jednak przeganiany z placu, jednak najlepsze było to, że kot zaczął do nas wchodzić oknem (przez lufcik mojego pokoju) i wyżerać psu z miski. Co jakiś czas pies nagle wstawał i biegł do kuchni i słychać takie łałałał", takim warkliwym tonem. Albo siedzimy przy niedzielnym obiedzie w pokoju, pies pod stołem a tu nagle w drzwiach miau". dostał imię Mikesz. No i wieczorem wchodził do domu tym lufcikiem, więc zaczęliśmy go zamykać wieczorami w piwnicy, w której w ogóle nie miał zamiaru spędzać nocy więc się darł. ale z czasem przestaliśmy go wyrzucać z domu jak wlazł wieczorem. No a po kilku tygodniach patrzę przez otwarte drzwi i nie wierzę, aż mamę zawołałem żeby przyszła zobaczyć. Na środku placu siedzi kot i patrzy na suczkę. Suczka głośno niucha w kierunku kota i bardzo powoli do niego podchodzi. Po jednej łapie w przód, cały czas niuchając głośno. Podeszła do kota i go obwąchała i był to od tej chwili jedyny kot, którego nie przeganiała. A kot o dziwo zaczął korzystać z piwnicy z przygotowanego dla niego barłogu, ale do domu też często wchodził, zwłaszcza zimą. Niestety po niecałym roku ktoś go skatował i następnego dnia rano znaleźliśmy go martwego w piwnicy. A kot był bardzo towarzyski co u kotów dość rzadkie. No szkoda było zwierzaka.
A teraz opowiem pewną przygodę już po epizodzie z tamtym kotem. Jak przyjeżdżałem na weekend do mamy, a moja mama do pracy wstawała o 4 to razem z nią z sypialni wychodziła owa suczką i od razu biegła pod drzwi mojego pokoju. Był bardzo przywiązana do mojej mamy i mnie, więc jak tylko mama ją wpuściła to od razu na łóżko i mnie zaczyna budzić nosem albo liżąc po uchu. Zazwyczaj ją po tymi drzwiami słyszałem, że już chce wejść to zawczasu się obracałem do ściany. I pewnego zimowego ranka 2004 roku też tak było. Pies pojawił się jak zwykle o 4 w pokoju (a konkretnie przytulony do mnie), o 4.45 mama z mężem wyszli do pracy. Po jakimś niedługim czasie pies zdecydowanie chciał, żeby go wypuścić z pokoju. No to ją wypuszczam i słyszę, że chodzi szybkim krokiem po mieszkaniu i głośno wącha (wdech nosem i chrapliwy wydech pyskiem) i tak kilka razy okrążył całe mieszkanie. No to zainteresowany co jest wstałem i nie robiąc światła patrzę co robi pies. Akurat szła do pokoju dziennego i widzę, że wącha i jakby czegoś szuka, zajrzała za fotel, podeszła do kanapy i oparła się o nią przednimi łapami i nagle jak coś nie wrzaskło! wystraszyłem się serio i szybko podbiegłem włączyć światło. Patrzę, a tu na kanapie kot! Jakiś mi nieznany z okolicy kot! Zaspany byłem i stwierdziłem, że jak wstanę to tego kota wyrzucę na pole. No to jak wstałem to szukam tego kota, znalazł się za fotelem. Niestety był tak agresywny, że wszelakie próby zbliżenia się do niego spełzły na niczym. W końcu wybiegł spod fotela i pobiegł do sypialni małżeńskiej. Schował za łoże, pod kaloryfer. No kurczę ale to jest taki kopulodrom, którego sam nie ruszę w ogóle. Próby wyproszenia kota stamtąd spełzły na niczym a widząc agresję kota bałem się go psem poszczuć. Wpadłem na pomysł, że wezmę kartonowe pudło z piwnicy i zagrodzę nim jedną jedną stronę łóżka. I tak zrobiłem a z drugiej strony miotłą go wpędzałem w ten karton. Nie udało się, bo kot uciekł ponownie uciekł do dużego pokoju. No a tam mógł się schować tylko za fotel, gdzie łatwo go będzie wpędzić w karton przy pomocy miotły. Tak też zrobiłem i się udało. Kot się strasznie miotał w tym pudle, wyniosłego go na plac i postawiłem pudło, z którego wyszedł i uciekł zaraz i chyba nigdy więcej go nie widziałem.
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
To i ja napiszę, że kocham koty. psy, świnki morskie, króliki, ptaki, żółwie, węże i wszystkie inne zwierzęta
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Wykreśl wężesemka8 pisze:To i ja napiszę, że kocham koty. psy, świnki morskie, króliki, ptaki, żółwie, węże i wszystkie inne zwierzęta
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
a ja mam kotkę Fizię, jest kochana
Re: Zazdrość i plotki na temat rekrutacji na lekarski
Wiesz, że sprawiasz przykrość wężom i ich miłośnikom? Jak się z tym teraz czujesz?kokardka pisze:Wykreśl wężesemka8 pisze:To i ja napiszę, że kocham koty. psy, świnki morskie, króliki, ptaki, żółwie, węże i wszystkie inne zwierzęta
-
- Podobne tematy
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Ostatni post
-
-
Tytuł finalisty OWOŻIŻ 2018 - pytanie o ważność w rekrutacji na kierunek lekarski 2019/2020
autor: wojo412 » 21 lut 2019, o 11:07 » w Medycyna na studiach - 1 Odpowiedzi
- 5867 Odsłony
-
Ostatni post autor: Lubomir
12 kwie 2019, o 19:30
-
-
-
Kupię książki na I rok lekarski, wydział lekarski
autor: adriano435 » 29 lip 2015, o 11:42 » w Medycyna na studiach - 3 Odpowiedzi
- 25821 Odsłony
-
Ostatni post autor: degra
13 wrz 2015, o 17:38
-
-
- 1 Odpowiedzi
- 2588 Odsłony
-
Ostatni post autor: Ziomek123
15 maja 2015, o 14:15
-
- 2 Odpowiedzi
- 1519 Odsłony
-
Ostatni post autor: xyl
21 lip 2014, o 11:50
-
- 0 Odpowiedzi
- 2362 Odsłony
-
Ostatni post autor: szkrzyneczka
13 lip 2016, o 14:25
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości