domino_r pisze:
Zresztą jak dla mnie Ptasi Azyl nabrał zbyt duży rozgłos. Pierwotnym jego założeniem miała być pomoc ptakom zagrożonym. Jednak jak pojawiły się o nim wzmianki w telewizji, to ludzie zaczęli przychodzić tam ze wszystkim co znaleźli. Azyle są z tego co wiem teraz przepełnione i jak dla mnie ich funkcja zaczyna mijać się z celem.
domino_r pisze:Więc wspominając tu o pomocy w utrzymywaniu liczebności ptaków jest tu dla mnie nie na miejscu. Od ratowania populacji ptaków są specjalne metody introdukcji (najbardziej pochwalam Born to be free - minimalna ingerencja ludzka, a skuteczność bardzo duża, a nie chowanie ptaków w klatkach tak jak te wasze biedne pisklaki, które potem mają prawie zerowe szanse na przeżycie)
Coś mi się wydaje, że za bardzo krytykujesz Azyle )
Co do Twojej wychwalanej metody Urodzić się, aby być wolnym - cóż sprawdza się, ale tylko u bardzo ograniczonej grupy zwierząt, które potrzebują natychmiastowej ochronny (nie czytałem o innych reintrodukowanych gatunkach niż tylko o wilkach, rysiach i kurakach). Nie wyobrażam sobie zastosowania takiej metody np: u ptaków śpiewających. Nie piszę, że ta metoda nie jest skuteczna, ale jej głównym celem jest zwiększenie różnorodności genetycznej w obrębie danego gatunku i żyjące w wolierach samice, mają możliwość kontaktu z dzikimi samcami, przez które są kryte. Potem odchowują młode w naturalnym otoczeniu i zarazem nie są narażone na potencjalne ataki drapieżników.
Co do Ptasich Azylów: na obecną chwilę nie ma lepszych metody pomocy ptakom.
domino_r pisze:Pierwotnym jego założeniem miała być pomoc ptakom zagrożonym.Jednak jak pojawiły się o nim wzmianki w telewizji, to ludzie zaczęli przychodzić tam ze wszystkim co znaleźli. Azyle są z tego co wiem teraz przepełnione i jak dla mnie ich funkcja zaczyna mijać się z celem.
Od początku głównym celem Azylów (głównie mam na myśli warszawskiego ośrodka przy stołecznym zoo) było ratowanie wszystkich chore i ranne ptaki. Co roku dzięki warszawskiemu Azylowi na wolność wraca około 2000 ptaków (na wolność trafiają tylko wyłącznie wyleczone ptaki).
Co do form przygotowania na wolność: zależy jaki to ptak jest ciężko ranny, czy to pisklak itd. W azylach kontakt ptaków z ludźmi też jest minimalizowany, ale w przypadku piskląt się tak nie da, gdyż młode ptaki dość często i regularnie muszą być dokarmiane.
Co do wypuszczania ptaków na wolność: ptaki nie są wypuszczane tak sobie od razu.
Jak już prędzej pisałem ptaki, które mają być wypuszczone muszą być całkowicie zdrowe i pełne sił, żeby miały większe szanse w naturze. Przed wypuszczeniem ptaki są umieszczane do zewnętrznych wolier adaptacyjnych, gdzie ingerencja człowieka jest minimalizowana do podawania pokarmu. Ptaki w wolierze mają kontakt z innymi ptakami oraz z światem zewnętrznym. Kiedy już ptaki są gotowe to można je wypuścić, jednak woliera nie są od razu zamykane, gdyż w przypadku niektórych gatunków (np. pustułek) młode ptaki mają w zwyczaju przez pewien czas wracać do gniazd by się dokarmić z darmowej stołówki", jednak potem już całkowicie się usamodzielniają i nie wracają do wolier.
Co do Twojego masowego ginięcia uratowanych ptaków": wypuszczane ptaki są obrączkowane. Dzięki nim można dowiedzieć się o wypuszczanych ptakach - Azyl dostaje kilkadziesiąt wiadomości zwrotnych w ciągu roku (jedna z ciekawszych jest wiadomość z Wrocławia o łabędziu, który miał wbity hak w dziób).
Nie chcę się już mieszać w temat cierpienia ptaków gdyż mój pogląd już jest wyrobiony (w tej kwestii jestem, że tak powiem letni", moja opinia jest pośrednia między opiniami
tuelli i
domino_ri )
BTW: Nie chcę zakładać dodatkowego tematu więc napiszę to w tym
Chciałem wspomnieć o profesorze Ryszardzie Graczyku. Kiedyś oglądałem program w tv (chyba w Ostoi"), gdzie była mowa o prowadzonych przez niego obserwacjach oraz badaniach nad zachowaniem i ochroną ptaków i ssaków. To dzięki jego inicjatywie w roku 1974 powstały hodowle głuszca i po krótkim okresie cietrzewia w Stobnicy oraz hodowlę dropia w Siemianicach. Niestety ta druga hodowla prawie doszczętnie zniszczona w roku 1980, a ostanie 4 ptaki, które przetrwały zostały przeniesione do Stobnicy, gdzie prawdopodobnie żyły do 1986 roku. Choć jednak nadziej jest nikła, być może ktoś w przyszłości podejmie próbę przywrócenia dropia do polskiego krajobrazu (jednak z tego co słyszałem, szansa na to jest znikoma).